piątek, 17 marca 2017

6 ~ Savannah

Kolejny poranek. Brandon wchodzi do mojego pokoju i ściąga że mnie kołdrę.
- Wstawaj. Za dwie godziny musimy być w studiu! - oznajmia i wyciąga mnie za nogi z łóżka.
- Jeszcze chwilę... - mruczę pod nosem i zwijam się w kłębek na dywanie.
- Wstawaj no! - brat sztura mnie w bok.
- Ehe... - wzdycham, kręcąc głową na 'nie'.
W tym momencie Rosalie budzi się i daje o sobie znać płaczem. Niechętnie się podnoszę i biorę ją na ręce. Do późna nie mogłam zasnąć po spotkaniu z nim, a już brat i córka nie dają mi pospać.
- To ja idę zrobić Ci śniadanie. - Brandon wycofuje się z pokoju, tylko po to, by nie musieć zajmować się małą.
- No co księżniczko? - szeptam czule do dziecka i kładę je na przewijak.
Poranek jak zwykle. Najpierw wszystko do związane z Rosie, potem dopiero mogę zająć się sobą.

Za dwadzieścia dziewiąta Brandon siłą wsadza mnie do samochodu. Nadal nie powiedziałam mu prawdy na temat Alexa.
- Nawet jeśli mnie tam zaniesiesz i tak ucieknę. Nie chcę współpracować z Flagstadem. - burczę pod nosem i zakładam ręce na piersi.
- Siostra, wyluzuj. Alex to spoko gość. - brat odpala silnik i rusza, totalnie olewając to co do niego mówię.

Na miejscu jesteśmy chwilę przed czasem. Chłopak prowadzi mnie cały czas za rękę do studia, gdzie czeka na nas właściciel. Rzucam mu nienawistne spojrzenie i siadam na krześle jak najdalej od niego. Może i jest przystojny, ale krzywda z przeszłości nigdy nie zostanie mu wybaczona.
- Zaraz wracam. Idę po wodę do automatu. - Brandon wychodzi zostawiając mnie samą z nim.
Odwracam głowę w drugą stronę i próbuję zapomnieć, że on jest w tym samym pomieszczeniu.
- Savannah, jeśli mamy razem pracować to może chociaż przestaniesz się mnie bać? - Flagstad nagle staje przede mną. Jego ciepła dłoń chwyta mój podbródek i unosi do góry, tak, że nasze spojrzenia się krzyżują.
- Skrzywdziłeś mnie! Jak mam się nie bać!? - krzyczę, próbując nie rozpłakać się jak ostatnio. Chcę być odważna, choć przez chwilę.
- Przepraszam za to co zrobiłem. Wybacz mi. - splata palce od drugiej ręki z moimi i patrzy mi w głęboko w oczy. Ten sam czekoladowy kolor tym razem na mnie nie działa.
- Nie mogę. Najlepiej będzie jak dasz mi spokój. - cedzę przez zęby, próbując wyrwać dłoń z jego uścisku.
- Nie myśl, że tak łatwo odpuszczę. - chwyta mnie w pasie i mocno do siebie przyciąga.
Czuję jego dłonie wędrujące pod moją sukienką wprost do zapięcia od stanika, jednak nie jestem w stanie nic zrobić. Znów ten sam, paraliżujący strach. Jego usta dotykają mojej szyi coraz niżej i niżej. Mój biustonosz spada na podłogę. Alex zdejmuje swoje spodnie oraz bokserki i chwyta mnie za pośladki. Podnosi do góry i opiera o ścianę. Moje serce bije szybko i głośno ze strachu.
- Nie, proszę nie. - mówię z łzami w oczach.
- Czego się boisz? Przecież ostatnim razem było tak miło... - śmieje mi się prosto w twarz.
- Alex, proszę. Nie dziś, nie teraz. - dławię się łzami.
Chłopak patrzy na mnie przez chwilę tak inaczej, jakby chciał mnie posłuchać i odpuścić. W tym momencie w studiu znów pojawia się Brandon.
- Co tu się...!? - zaczyna, ale nie kończy.
- Twoja siostra chciała się trochę pobawić. Szkoda, że przeszkodziłeś. - odpiera Flagstad i stawia mnie na posadzce.
Szybko podnoszę z posadzki stanik i wybiegam do toalety. Tam spoglądam w lustro i widzę jak okropnie wyglądam. Zmywam resztki makijażu, ubieram biustonosz, poprawiam włosy i siadam pod ścianą. Boję się tam wrócić. Cholernie się boję. 

1 komentarz:

  1. Nie wiem czemu pominęłam tydzień temu ten rozdział... Dobrze, że teraz jest.
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń