piątek, 10 marca 2017

5 ~ Alex

Poniedziałkowy poranek. Jak zwykle jadę do firmy na 9. Kawa i śniadanie w pośpiechu, a potem masa pracy.
- Alex, Ci muzycy już są. - Eian McNeely, mój najlepszy przyjaciel i współpracownik, wchodzi do mojego biura.
- Zawołaj ich tu. Musimy jeszcze podpisać umowę. - odpieram i odstawiam na bok kubek po herbacie.
Chłopak znika za drzwiami, a ja szykuję dokumenty. Kręconowłosy wraca po kilku minutach z dwoma chłopakami i nią.
- Dzień dobry. - wita się ten podobny do dziewczyny. - Siostra, gdzie uciekasz? - chwyta ją za rękę.
- Ja, ja tylko... Muszę do łazienki. - wypala i znika na korytarzu.
- Zaprowadzę ją. Eian, zajmij się gośćmi. - stwierdzam i wstaję zza biurka.
Wychodzę za Hudson i kieruję korytarzem. Czarnowłosa siedzi skulona pod ścianą i płacze. Podchodzę bliżej i osuwam się na ziemię obok niej.
- Hej, co się dzieje? - delikatnie chwytam jej dłoń.
- Ja nie chcę z Tobą pracować! Daj mi spokój! - krzyczy, dławiąc się łzami.
- Nie zrobię Ci krzywdy. Przepraszam za tamto. - mówię ze skruchą, ale ona i tak mi nie ufa.
- Miałeś niezły plan, by znów się do mnie zbliżyć i tym razem zniszczyć na dobre... - milknie na chwilę. - Ale coś chyba poszło nie po twojej myśli. - podnosi się i rusza przed siebie.
Również wstaję i idę za nią. Chwytam ją za nadgarstek i przyciągam do siebie. Wpijam się w jej usta, jednocześnie dociskając ją do ściany.
- Puść mnie! - krzyczy i próbuje mnie odepchnąć, ale jakoś jej to nie wychodzi. - Brandon! Brandon! - woła brata, gdyż nie widzi innej drogi ratunku. Jej głos roznosi się echem po budynku.
Odsuwam się od niej na chwilę przed tym jak chłopak pojawia się przy nas.
- Może wrócimy do biura i podpiszemy umowę. - stwierdzam i zwracam się w stronę pomieszczenia.
Siadam w swoim fotelu i oddycham ciężko. Miałem się zmienić, miałem jej nie ranić.
- Wszystko dobrze, Alex? - McNeely patrzy na mnie z troską.
- Tak. Jest okay. - zbywam go. - Wyjaśniłeś już im szczegóły?
- Wyjaśniłem. Brakuje tylko podpisu dziewczyny. - odpiera i podaje mi plik papierów, na które rzucam tylko okiem.
- Kiedy zaczynamy? - pyta Brennan, bynajmniej tak się podpisał.
- Myślę, że jutro próba. Tutaj o dziesiątej. - mówię, notując to od razu w kalendarzu.
- Świetnie. - Benko wstaje z miejsca. - Zobaczę, gdzie są, by Savannah także podpisała umowę. - wychodzi, a ja zostaję z przyjacielem sam na sam.
- Oj Flagstad, Flagstad... Coś Ty narobił? - pyta ze śmiechem w głosie, a ja wzdycham ciężko, poirytowany jego zachowaniem.
McNeely nie wie co się kiedyś wydarzyło i nie mam zamiaru mu tego mówić. Gdybym tylko mógł, cofnął bym czas i nie skrzywdził Sav. Gdybym tylko mógł, inaczej bym postąpił...

Po południu wracam do domu, gdzie czeka mnie niespodzianka. Moi rodzice, brat i siostra. Witam się z każdym po kolei i zapraszam na obiad. Dobrze, że ugotowałem wczoraj zupę. Przeczucie mnie nie myliło.
- Lex, odpowiadaj. Co w pracy? - mama Mary zagaduje mnie na każdym kroku.
- Podpisałem dziś umowę z takim jednym zespołem. The Heirs, kojarzysz? Zagram gościnnie na ich płycie. - odpieram i nalewam zupy na głębokie talerze.
- To super. Cieszę się. - rodzicielka przytula mnie, a następnie zajmuje miejsce przy stole.
Tata Dan wypytuje jeszcze o muzykę, a brat o życie prywatne. Podczas posiłku jest głośno jak zwykle.
- Ile tu zostaniecie? - pytam z ciekawości.
- Jutro z rana wracamy do Chicago. - odpiera Hannah, moja młodsza siostra.
- Szkoda, że tak krótko. Ale jeszcze trochę i będą święta, to spędzimy czas razem.
- Ale Ty wiesz, że to jeszcze z dobre trzy miesiące? - tata spogląda na mnie.
- Wiem, ale... W firmie to czas tak szybko leci... - odpieram i nakładam sobie na talerz dokładkę, żeby matka nie myślała, że prawie nic nie jem.

Kładę się spać, jak zwykle o 23. Tyle, że tym razem jestem tak zmęczony, że zasypiam od razu. Nie myślę nad tym co było kiedyś ani co by było gdyby.

1 komentarz:

  1. Oh Lex... Przegrabił sobie...
    Zobaczymy jak się im dalej współpraca ułoży i czy Sav wyzna Brandonowi prawdę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń