Kostnica,
pełno ciał, pełno trumien, pełno smutku i łez. Obchodzę dookoła trumnę z moim
ciałem, przyglądając się sobie uważnie. Moje loki opadają mi lekko na twarz,
moje oczy są zamknięte, mój garnitur jest teraz nieco na mnie za duży. Panująca
tu ciszę przerywa odgłos otwieranych drzwi i stukot obcasów. Odwracam wzrok w
stronę dźwięku i widzę Savannah. W czarnej sukience, czarnych botkach, z czarną
torebką i jedną białą różą zmierza w moją stronę. Jej czekoladowe oczy wypełnia
rozpacz, a po jej polikach spływają strużki łez. Nie widzi mnie, nie słyszy,
nie czuje. Za Sav wchodzi Brandon, również w czerni i również smutny. Otula
siostrę ramieniem, szeptając jej do ucha. Dziewczyna z wielkim bólem dotyka
mojego martwego ciała.
-
Kocham Cię Alex i nigdy o Tobie nie zapomnę... Początki były trudne, ale dzięki
Tobie zrozumiałam co znaczy miłość. Miłość to nie zwykłe zauroczenie, nie
zwyczajne 'kocham'... Miłość to dar wybaczania, bycia z kimś na dobre i na
złe... - milknie na chwilę i ociera kilka łez. - Szkoda, że nie zdążyłeś
dowiedzieć się o tym, że ponownie jestem z Tobą w ciąży. Ta mała istota, tak
jak Rosalie, zawsze będzie mi o Tobie przypominać... Mam nadzieję, że Ty także
będziesz o nas pamiętać i opiekować się nami, tam z góry. Żegnaj, Lex. - cmoka
mnie czule w usta i odchodzi od trumny.
Razem
z Brandonem siada w ławce, a ja przyglądam się im uważnie. Chciałbym cofnąć
czas i wszystko naprawić. Chciałbym żyć i być przy nich tak w pełni. Chciałbym
kochać, czuć i czynić dobro, a nie być postrzeganym jako ktoś gorszy,
zasługujący na to co ma.
Perspektywa trupa - wow! Czekałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, buziaki :*