Osuwam
się po ścianie i siadam na podłodze. Przyciskam do piersi list od Alexa i
pozwalam łzom spływać po mojej twarzy. Wiedział, że jeśli wejdzie ze mną to
zginie... Po co go do tego namawiałam... Mógłby teraz żyć, tulić, całować, być
przy mnie i córce.
-
Mamo... - schodzę do salonu, gdzie czeka na mnie.
- Co
jest, Savy? - pyta, otaczając mnie ramieniem.
-
Alex wiedział, że zginie. Wiedział, rozumiesz? Zginął, bo mnie kochał. Odważył
się wejść ze mną, ryzykując życie. Żałuję, że poprosiłam go o to. Mógłby nadal
żyć. - ponownie się rozpłakuję.
To
moja wina, że go nie ma. To moja wina.
- Co?
Jak? Skąd? - matka zadaje wiele pytań, ale ja nie jestem w stanie nic
powiedzieć.
Podaje
jej list od Lexa i opieram głowę o jej ramię. Czytam treść kartki jeszcze raz,
przez co czuję się jeszcze bardziej winna.
Wracam
do domu i od razu przytulam Rosalie. Moja jedyna cząstka Alexa. Nie wiem co bym
bez niej zrobiła.
-
Wszytko dobrze, Savannah? - Brandon wchodzi do mojego pokoju i siada obok.
-
Tak. Już mi lepiej. - odpieram i kładę głowę mu na ramieniu. - Alex wiedział,
wszystko wiedział. - podaję mu list od chłopaka.
Brat
zaczyna czytać, a ja w tym czasie zmieniam małej pieluszkę.
-
Cholera. - klnie pod nosem i podrywa się z kanapy. - Mogę to pokazać ojcu? Może
zrozumie swój błąd.
-
Tak. Sama chciałam to zrobić, ale po tym co się stało to nie mogę na niego
patrzeć. - odpowiadam i siadam z małą na kolanach. - Dziękuję, że jesteś. -
cmokam brata w policzek.
- Nie
ma za co. - uśmiecha się do mnie i wychodzi.
Kładę
się i przytulam Rosie do serca.
- Mój
mały aniołek... Szkoda, że nie poznałaś taty... - powstrzymuję napływające do
oczu łzy.
Muszę
być silna dla niej.
Stukam
paznokciami z czarnym, obdrapanym już lakierem, w małe pudełeczko, a na
serdecznym palcu mam pierścionek od Alexa, odbijający światło z lampy w
łazience. Denerwuję się tym, jaki będzie wynik. Ostatnio nie czułam się zbyt
dobrze, więc wybrałam się do apteki po test ciążowy. Zerkam na niego i widzę
dwie kreski. Wtedy byłam wściekła, ale teraz uśmiecham się. Po raz pierwszy od
trzech dni, po raz pierwszy od jego śmierci. Wracam do swojego pokoju i kładę
się na łóżku. Moja mama zajmuje się Rosalie, ze względu na moje samopoczucie.
-
Idziesz? Zaraz pogrzeb Alexa. - Brandon kuka do mojego pokoju, ubrany w czarne
spodnie i czarną koszulę.
- Nie
czuję się zbyt dobrze... - mruczę pod nosem. - Ale muszę to dla niego zrobić. -
podnoszę się do pozycji siedzącej i poprawiam włosy.
Czarna,
obcisła sukienka do kolan, czarne botki i mała czarna torebka. Wstaję, zabieram
białą różę z czarną wstążką i schodzę z bratem do auta. Łzy same cisną mi się
do oczu. Ocieram je chusteczką i zerkam na wyświetlacz. Alex w czarnym
kapelusiku i ulubionej koszulce z gitarą patrzy na mnie z niego z uśmiechem.
Daniel zrobił każdemu z nas zdjęcie na stronę, a teraz trafił na moją tapetę.
Cmokam ekran i chowam urządzenie do torebki. Rzucam okiem za okno i widzę bramę
cmentarza.
'Musisz
być silna Sav. Dla niego. Dla Rosalie. Dla jeszcze nienarodzonego maleństwa.
Dla siebie.' mówię sobie w myślach i naciskam klamkę.
Biorę
trzy głębokie oddechy i wysiadam.
Ojej ;-; Smutne, ale niewątpliwie piękne.
OdpowiedzUsuńCzy jeszcze coś będzie? - Czekam niecierpliwie i pozdrawiam serdecznie.