piątek, 26 maja 2017

Epilog

Od śmierci Alexa mija dziś równe 6 lat. Prowadzę córki Rosalie i Monic do przedszkola, jak zwykle, a później wybieram się na cmentarz. Tak naprawdę jestem tu codziennie i codziennie zapalam nowego znicza czy przynoszę świeże kwiaty. Tak jak zawsze, siadam na chwilę przy jego grobie i opowiadam mi o naszych dzieciach. Cholernie mi go brakuje. Zbyt długo broniłam się przed sobą i uczuciami, a teraz jest już za późno. Mój brat Brandon czy nasi kumple Eian i Brennan często mi powtarzają, że powinnam zapomnieć i iść dalej przed życie. Mówią też, że powinnam znaleźć sobie nowego faceta, ale nie chcę. Pragnę żyć tą niespełnioną miłością do Alexa, tak długo jak będzie mi to dane i wychować jak najlepiej młode i przekazać im tę niesamowitą historię.

---------------------------
Dziękuję, że czytaliście.
Osobiście miałam pewne wątpliwości czy blog się spodoba.
Życzę miłego dnia i zapraszam do czytania innych blogów :)

piątek, 19 maja 2017

15 ~ Alex

Kostnica, pełno ciał, pełno trumien, pełno smutku i łez. Obchodzę dookoła trumnę z moim ciałem, przyglądając się sobie uważnie. Moje loki opadają mi lekko na twarz, moje oczy są zamknięte, mój garnitur jest teraz nieco na mnie za duży. Panująca tu ciszę przerywa odgłos otwieranych drzwi i stukot obcasów. Odwracam wzrok w stronę dźwięku i widzę Savannah. W czarnej sukience, czarnych botkach, z czarną torebką i jedną białą różą zmierza w moją stronę. Jej czekoladowe oczy wypełnia rozpacz, a po jej polikach spływają strużki łez. Nie widzi mnie, nie słyszy, nie czuje. Za Sav wchodzi Brandon, również w czerni i również smutny. Otula siostrę ramieniem, szeptając jej do ucha. Dziewczyna z wielkim bólem dotyka mojego martwego ciała.
- Kocham Cię Alex i nigdy o Tobie nie zapomnę... Początki były trudne, ale dzięki Tobie zrozumiałam co znaczy miłość. Miłość to nie zwykłe zauroczenie, nie zwyczajne 'kocham'... Miłość to dar wybaczania, bycia z kimś na dobre i na złe... - milknie na chwilę i ociera kilka łez. - Szkoda, że nie zdążyłeś dowiedzieć się o tym, że ponownie jestem z Tobą w ciąży. Ta mała istota, tak jak Rosalie, zawsze będzie mi o Tobie przypominać... Mam nadzieję, że Ty także będziesz o nas pamiętać i opiekować się nami, tam z góry. Żegnaj, Lex. - cmoka mnie czule w usta i odchodzi od trumny.
Razem z Brandonem siada w ławce, a ja przyglądam się im uważnie. Chciałbym cofnąć czas i wszystko naprawić. Chciałbym żyć i być przy nich tak w pełni. Chciałbym kochać, czuć i czynić dobro, a nie być postrzeganym jako ktoś gorszy, zasługujący na to co ma.

piątek, 12 maja 2017

14 ~ Savannah

Osuwam się po ścianie i siadam na podłodze. Przyciskam do piersi list od Alexa i pozwalam łzom spływać po mojej twarzy. Wiedział, że jeśli wejdzie ze mną to zginie... Po co go do tego namawiałam... Mógłby teraz żyć, tulić, całować, być przy mnie i córce.

- Mamo... - schodzę do salonu, gdzie czeka na mnie.
- Co jest, Savy? - pyta, otaczając mnie ramieniem.
- Alex wiedział, że zginie. Wiedział, rozumiesz? Zginął, bo mnie kochał. Odważył się wejść ze mną, ryzykując życie. Żałuję, że poprosiłam go o to. Mógłby nadal żyć. - ponownie się rozpłakuję.
To moja wina, że go nie ma. To moja wina.
- Co? Jak? Skąd? - matka zadaje wiele pytań, ale ja nie jestem w stanie nic powiedzieć.
Podaje jej list od Lexa i opieram głowę o jej ramię. Czytam treść kartki jeszcze raz, przez co czuję się jeszcze bardziej winna.

Wracam do domu i od razu przytulam Rosalie. Moja jedyna cząstka Alexa. Nie wiem co bym bez niej zrobiła.
- Wszytko dobrze, Savannah? - Brandon wchodzi do mojego pokoju i siada obok.
- Tak. Już mi lepiej. - odpieram i kładę głowę mu na ramieniu. - Alex wiedział, wszystko wiedział. - podaję mu list od chłopaka.
Brat zaczyna czytać, a ja w tym czasie zmieniam małej pieluszkę.
- Cholera. - klnie pod nosem i podrywa się z kanapy. - Mogę to pokazać ojcu? Może zrozumie swój błąd.
- Tak. Sama chciałam to zrobić, ale po tym co się stało to nie mogę na niego patrzeć. - odpowiadam i siadam z małą na kolanach. - Dziękuję, że jesteś. - cmokam brata w policzek.
- Nie ma za co. - uśmiecha się do mnie i wychodzi.
Kładę się i przytulam Rosie do serca.
- Mój mały aniołek... Szkoda, że nie poznałaś taty... - powstrzymuję napływające do oczu łzy.
Muszę być silna dla niej.

Stukam paznokciami z czarnym, obdrapanym już lakierem, w małe pudełeczko, a na serdecznym palcu mam pierścionek od Alexa, odbijający światło z lampy w łazience. Denerwuję się tym, jaki będzie wynik. Ostatnio nie czułam się zbyt dobrze, więc wybrałam się do apteki po test ciążowy. Zerkam na niego i widzę dwie kreski. Wtedy byłam wściekła, ale teraz uśmiecham się. Po raz pierwszy od trzech dni, po raz pierwszy od jego śmierci. Wracam do swojego pokoju i kładę się na łóżku. Moja mama zajmuje się Rosalie, ze względu na moje samopoczucie.
- Idziesz? Zaraz pogrzeb Alexa. - Brandon kuka do mojego pokoju, ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę.
- Nie czuję się zbyt dobrze... - mruczę pod nosem. - Ale muszę to dla niego zrobić. - podnoszę się do pozycji siedzącej i poprawiam włosy.
Czarna, obcisła sukienka do kolan, czarne botki i mała czarna torebka. Wstaję, zabieram białą różę z czarną wstążką i schodzę z bratem do auta. Łzy same cisną mi się do oczu. Ocieram je chusteczką i zerkam na wyświetlacz. Alex w czarnym kapelusiku i ulubionej koszulce z gitarą patrzy na mnie z niego z uśmiechem. Daniel zrobił każdemu z nas zdjęcie na stronę, a teraz trafił na moją tapetę. Cmokam ekran i chowam urządzenie do torebki. Rzucam okiem za okno i widzę bramę cmentarza.
'Musisz być silna Sav. Dla niego. Dla Rosalie. Dla jeszcze nienarodzonego maleństwa. Dla siebie.' mówię sobie w myślach i naciskam klamkę.
Biorę trzy głębokie oddechy i wysiadam.

piątek, 5 maja 2017

13

Los Angeles, 25.09.2017r.
Savannah,
to co się zdarzyło nigdy nie powinno się zdarzyć. Byłem totalnym dupkiem, że Cię do tego zmusiłem. Twoje łzy i twoja krzywda na zawsze będzie mnie dręczyć w koszmarach. Chciałem Cię mieć, chciałem Cię kochać... Tylko coś poszło nie tak. Alkohol krążył w moich żyłach, odcinając mnie od świadomości. Jestem wręcz pewnien, że gdybym był trzeźwy, na pewno nie przywiązał Cię do łóżka, nie uderzył biczem w bok, nie zgwałcił. Otwarcie się przyznaję, że to zrobiłem, ale to był błąd. Nim się ocknąłem, nim zrozumiałem co zrobiłem, było za późno. Uciekłaś przerażona i zniknęłaś z mojego życia. Zmieniłem się i to bardzo. Potrzebowałem Cię. Musiałem bronić się przed sobą. To okropne, nie? Bywało tak źle, że próbowałem się zabić. Bałem się spojrzeć w lustro ~ zbiłem je i odłamkami skaleczyłem w ręce. Miałem brać leki, by wrócić do zdrowia psychicznego ~ przedawkowałem je i po płukaniu żołądka dostałem od matki wielkie przemówienie i 24h na dobę opieki. Sytuacji było wiele, ale w końcu się pozbierałem na tyle, by mieszkać sam i pracować sam.
Wtedy spotkałem Cię po ponad roku w parku. Wracałem akurat z pracy i zauważyłem te śliczne ciemne włosy. Jeden krok w tył. Zatrzymałem się, a Ty się mnie wystraszyłaś. Najpierw myślałem 'Boi się mnie...', ale teraz widzę, bronisz się przed sobą. Zmieniłem to, tyle razy Cię przepraszając, aż w końcu mi wybaczyłaś.
Nasz wczorajszy wieczór był wspaniały. Miło było obudzić się przy Tobie. Szkoda, że Bóg nie dał mi więcej czasu, by Was kochać...
Wczoraj rano ojciec zadzwonił do mnie i powiedział, że Ken Hudson wpadł do domu z pretensjami i odgrażał się. Domyśliłem się, że jeśli dziś z Tobą tam pójdę, mogę pożegnać się z życiem.
Przepraszam za to kolejne cierpienie, które Ci zadałem odchodząc z tego świata. Mam dla Ciebie prezent, pamiątkę i wynagrodzenie w jednym ~ pierścionek po mojej prababci. Noś go z dumą, a potem przekaż naszej córce, wnukom czy prawnukom. Wiedz, że kocham Cię najbardziej na świecie. Jestem cały twój, na zawsze.
Opowiedz kiedyś Rosalie piękną historię naszej miłości, która umiała wybaczać. Na pewno się jej spodoba.
Jeszcze raz, powtarzam, kocham Cię Savy <3
Alex
Twój Alex Drań Flagstad