piątek, 21 kwietnia 2017

11 ~ Alex

Otwieram oczy, gdy pierwsze słoneczne promienie wpadają do pokoju przez okno. Spoglądam na Savannah, która jeszcze śpi na moim torsie. Do późna rozmawialiśmy, a potem jeszcze musieliśmy utulić do snu Rosalie. Podnoszę wzrok na córkę i uśmiecham się. Zauważyłem pewne podobieństwo jej do mnie, dlatego się domyśliłem prawdy.
- Dzień dobry. Która to już? - Sav podnosi się na łokciach i patrzy na mnie rozpromieniona.
- Dopiero chwilę po ósmej. Mam dziś wolne, więc może śniadanko? - odpieram i proponuję jej posiłek.
- Może... A co? - siada na łóżku.
- Tosty z dżemem. Co Ty na to? - wstaję i wyciągam z szafy jakieś ubrania.
- Chętnie. - dziewczyna także wstaje. - Weźmiesz małą do kuchni? Chcę się trochę ogarnąć.
- Pewnie. - ubieram się szybko i z nosidełkiem idę na dół.

Pół godziny później posiłek jest gotowy, a Sav przychodzi do kuchni. Siadamy do stołu i zaczynamy jeść.
- Wczoraj było niesamowicie. Tak inaczej niż wtedy... - Savy odzywa się z pełną buzią jedzenia. - Jak chcesz to potrafisz być kochany. - dodaje.
- Ej! - oburzam się i delikatnie szturam kolanem jej nogę pod stołem.
- A co? Jest inaczej? - rzuca zaczepnie.
- Nim się upiłem to tak. Alkohol mi szkodzi i tyle. - odpieram i biorę kolejny gryz tosta.
Śniadanie mija nam w miłej atmosferze. Po posiłku zmywam naczynia, a Hudson zajmuje się dzieckiem. Nadal nie dowierzam, że dała mi drugą szansę.

Przed obiadem odwożę Sav i Rosie do ich domu.
- Na pewno nie wejdziesz? - pyta, gdy siedzimy w aucie na podjeździe pod jej posesją.
- Na pewno. Twoja rodzina by się zdziwiła i to bardzo. - odpowiadam i wysiadam, aby otworzyć jej drzwi.
- Nawet jak ładnie poproszę? - robi smutną minkę.
- No dobra. Wygrałaś. - cmokam ją w usta i podaję rękę jak na dżentelmena przystało.
Zabieram z Ferrari nosidełko i wchodzę z Hudson do domu.
- O, Alex nas odwiedził. - Brandon zauważa mnie od wejścia.
- Wpadł na kawę. - Savy bierze ode mnie dziecko i idzie do pokoju je nakarmić.
Siadam z jej bratem w salonie. Żaden z nas się nie odzywa. Nadal ma mi za złe to co się wydarzyło dwa tygodnie temu.
- Co on tu robi? - pan Ken Hudson wchodzi akurat do pomieszczenia i patrzy na mnie ze złością. - Przeczytałem przypadkiem w pamiętniku Savci, że to Ty ją skrzywdziłeś tamtej czerwcowej nocy. Nie wierzę, że jeszcze masz czelność tu przychodzić... Alex Flagstad... Znam twojego ojca i to aż dziwne, że taki fajny facet ma takiego okropnego syna... - podchodzi do ściany i zdejmuje z niej strzelbę. - Ale teraz sprawiedliwości stanie się zadość. - celuje we mnie.
Zaciskam oczy ze strachu i liczę do trzech. Rozlega się huk wystrzału.
- Co tu się dzieje? - słyszę głos Sav, a potem następuje ciemność.

1 komentarz:

  1. Jaki fantastyczny rozdział!
    Myślałam, że kolejny o żarciu, a tu taka akcja!
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń