piątek, 17 lutego 2017

2 ~ Savannah

Wracam do domu, nadal roztrzęsiona. Brandon, mój brat szybko to zauważa i podchodzi do mnie.
- Co jest siostra? - pyta, obejmując mnie. Uspokajam się trochę słysząc bicie jego serca.
- On... On wrócił... - szeptam i wtulam się w chłopaka mocniej.
- Ale, że ten... - spogląda na mnie pytająco, ale gdy widzi moją minę nie kończy. - Jeśli znów będzie chciał Ci coś zrobić to go zabiję. - mówi stanowczo.
- Dziękuję, że mnie wspierasz. - cmokam brata w policzek.
- Nie ma za co. Od tego jest rodzeństwo. - śmieje się cicho. - Idź i odpocznij trochę. Zajmę się Rosalie. Bądź spokojna. - proponuje i wyjmuje małą z wózka. Przytula ją do siebie i kieruje się do pokoju. - A teraz wujek Brandon się Tobą zajmie. - szepcze do niej czule. - A, i jeszcze jedno. Rodzice będą wieczorem. Są z Sierrah i Rynnah na zawodach szkolnych. - dodaje, a ja tylko przytakuję.
Idę na górę i biorę rzeczy do przebrania. Następnie udaję się do łazienki, gdzie zrzucam z siebie ubrania i wchodzę do kabiny. Letnia woda obmywa moje ciało, a resztki makijażu spływają razem z nią. Na moim prawym boku nadal jest blizna po tym jak ponad rok temu mnie zranił. Na samo wspomnienie tego dnia robi mi się słabo. Osuwam się po ścianie kabiny i siadam skulona.
Wdech, wydech. Wdech, wydech... I tak w kółko, dopóki się nie uspokajam.
'Weź się w garść, Savannah. Nie pozwól, by zniszczył Cię ponownie.' mówię sobie w myślach. Jednak ten felerny dzień mnie nie opuszcza.

Ciepły czerwcowy wieczór. Jak zwykle byłam z dziewczynami na imprezie. Kilka drinków i na parkiet. Poznałam też przystojnego faceta. Zatraciłam się w jego czekoladowych oczach. Czas mijał spokojnie aż do trzeciej nad ranem. Wtedy Rydel, Courtney, Vanni, Alexa i Lori zgodnie stwierdziły, że czas do domu. Riker, brat tej pierwszej, odebrał je wszystkie. Ja postanowiłam wrócić Ferrari z Flagstadem. Wsiadłam do jego auta, a że byłam zmęczona, zasnęłam. Obudziłam się dopiero, gdy samochód się zatrzymał. Alex wprowadził mnie domu i zakluczył drzwi. Wtedy zaczęło się piekło.

- Savannah, wszytko dobrze? Siedzisz tam tak długo. - słyszę głos Brandona, dobiegający zza drzwi. - Rosalie jest głodna. - dodaje.
- Jest okay. Daj mi chwilę.
Otrząsam się ze wspomnień i zakręcam wodę. Wychodzę z kabiny i ubieram się w ekspresowym tempie. Rozczesuję jeszcze mokre włosy i po niecałych trzech minutach otwieram drzwi. Biorę córkę na ręce i idę z nią do pokoju. Ten mały skarb jest dla mnie najważniejszy. Nie liczy się to, że jest jego. Liczy się to, że jest moja i to, że kocham ją nad życie.

1 komentarz:

  1. Ojej Sav... Ogólnie to zastanawiam się czy znali się wcześniej, skoro wsiadła do niego...
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń