Wracam
do domu, nadal roztrzęsiona. Brandon, mój brat szybko to zauważa i podchodzi do
mnie.
- Co
jest siostra? - pyta, obejmując mnie. Uspokajam się trochę słysząc bicie jego
serca.
-
On... On wrócił... - szeptam i wtulam się w chłopaka mocniej.
-
Ale, że ten... - spogląda na mnie pytająco, ale gdy widzi moją minę nie kończy.
- Jeśli znów będzie chciał Ci coś zrobić to go zabiję. - mówi stanowczo.
-
Dziękuję, że mnie wspierasz. - cmokam brata w policzek.
- Nie
ma za co. Od tego jest rodzeństwo. - śmieje się cicho. - Idź i odpocznij
trochę. Zajmę się Rosalie. Bądź spokojna. - proponuje i wyjmuje małą z wózka.
Przytula ją do siebie i kieruje się do pokoju. - A teraz wujek Brandon się Tobą
zajmie. - szepcze do niej czule. - A, i jeszcze jedno. Rodzice będą wieczorem.
Są z Sierrah i Rynnah na zawodach szkolnych. - dodaje, a ja tylko przytakuję.
Idę
na górę i biorę rzeczy do przebrania. Następnie udaję się do łazienki, gdzie
zrzucam z siebie ubrania i wchodzę do kabiny. Letnia woda obmywa moje ciało, a
resztki makijażu spływają razem z nią. Na moim prawym boku nadal jest blizna po
tym jak ponad rok temu mnie zranił. Na samo wspomnienie tego dnia robi mi się
słabo. Osuwam się po ścianie kabiny i siadam skulona.
Wdech,
wydech. Wdech, wydech... I tak w kółko, dopóki się nie uspokajam.
'Weź
się w garść, Savannah. Nie pozwól, by zniszczył Cię ponownie.' mówię sobie
w myślach. Jednak ten felerny dzień mnie nie opuszcza.
Ciepły czerwcowy wieczór. Jak zwykle byłam z dziewczynami na imprezie.
Kilka drinków i na parkiet. Poznałam też przystojnego faceta. Zatraciłam się w
jego czekoladowych oczach. Czas mijał spokojnie aż do trzeciej nad ranem. Wtedy
Rydel, Courtney, Vanni, Alexa i Lori zgodnie stwierdziły, że czas do domu.
Riker, brat tej pierwszej, odebrał je wszystkie. Ja postanowiłam wrócić Ferrari
z Flagstadem. Wsiadłam do jego auta, a że byłam zmęczona, zasnęłam. Obudziłam
się dopiero, gdy samochód się zatrzymał. Alex wprowadził mnie domu i zakluczył
drzwi. Wtedy zaczęło się piekło.
-
Savannah, wszytko dobrze? Siedzisz tam tak długo. - słyszę głos Brandona,
dobiegający zza drzwi. - Rosalie jest głodna. - dodaje.
-
Jest okay. Daj mi chwilę.
Otrząsam
się ze wspomnień i zakręcam wodę. Wychodzę z kabiny i ubieram się w ekspresowym
tempie. Rozczesuję jeszcze mokre włosy i po niecałych trzech minutach otwieram
drzwi. Biorę córkę na ręce i idę z nią do pokoju. Ten mały skarb jest dla mnie
najważniejszy. Nie liczy się to, że jest jego. Liczy się to, że jest moja i to,
że kocham ją nad życie.
Ojej Sav... Ogólnie to zastanawiam się czy znali się wcześniej, skoro wsiadła do niego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.